wtorek, 9 lipca 2013

2.Welcome to LA.

POV's Ryan
-Gdzie ona kurwa jest ? -krzyknąłem zdenerwowany .
-Hey ! Spokojnie , wyluzuj . Pewnie są korki albo jakieś inne gówno , to normalne w LA - powiedział Nick , próbując mnie trochę pocieszyć  .
- Nie przejmowałbym się tym , jakby Bieber się nią nie zainteresował .
- Justin ? - zapytał jakby był zdziwiony .
-A kto inny ? - powiedziałem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie - Spotkałem się z nim parę dni temu - dokończyłem .
- Nie unikniesz go . Wszyscy siedzimy w tym całym gównie . Pamiętasz ? Po prostu próbuję cię zdenerwować , bo wie , że jesteś na to wrażliwy .
- Przestań pierdolić jak jakaś baba ! - powiedziałem trochę głośniej niż zaplanowałem - Sorry - przerwałem - Boję się , że zrobi coś Carmen.. - ponownie przerwałem . Powiedziałem prawdę , mimo że długo się nie widzieliśmy , a czasem wkurwiałam mnie do granic możliwości zawsze byłem dla niej opiekuńczy , choć nie można tego tak od razu stwierdzić po tym jak zachowuję się na co dzień czy czym się zajmuję   -  Jeśli chodzi o interesy to można z nim współpracować i się dogadać , już nawet nie skakaliśmy sobie do gardeł , ale ten koleś oczywiście musiał zacząć .
-FLASH BACK-
Zaparkowałem samochód pod drzwiami do naszego magazynu , który był dla nas kryjówką i miejscem do załatwiania niektórych spraw . Musiałem  wrócić po całą broń , amunicję i towar w razie czego , gdyby gliny wpierdoliłby si do magazynu i wyniuchały coś . Wolałem więc zachować ostrożność . Przekroczyłem duże metalowe drzwi i podążyłem wzdłuż ogromnego pomieszczenia , gdzie zazwyczaj spotykaliśmy się i omawialiśmy sprawy biznesowe . Przestrzeń była ogromna , a sufit znajdował się jakieś trzy-cztery metry nade mną . Minąłem trzy duże kanapy , na których zazwyczaj przesiadywaliśmy nawet cały dzień i średnich rozmiarów szklany stolik , po mojej prawej stronie . Następnie ominąłem małe drewniane biurko , na którym znajdowała się sterta papierów i czyiś kupek kawy . Przebywaliśmy to dość często , a nawet bardzo często , częściej niż we własnym domu . Można powiedzieć , że tak na prawdę nasz dom był tu , każdy miał tutaj swój zakątek , czyli mały pokój dla siebie . Mniej - więcej spędzaliśmy tu sześć dni w tygodniu , prócz niedziel .
Dziś była niedziela .
Skręciłem w prawo , przeszedłem przez łuk do drugiego , ale długiego i wąskiego korytarza i otworzyłem drzwi po lewej . Wszedłem do małego pomieszczenia , gdzie zazwyczaj trzymaliśmy bronie , amunicje , lub towar . Otworzyłem szufladę szafki gdzie znajdowały się dwa pistolety oraz amunicję do niej i zacząłem pakować to do swojego czarnego plecaka . Później skierowałem się do dużej drewnianej szafy , po czym ją otworzyłem . Znalazłem w niej kilkanaście torebek kokainy , heroiny , marihuany , morfiny , SD i jakiś eksperymentalnych gównień , których nie miałem zamiaru próbować , narazie .
Miałem już się odwrócić i wyjść gdy usłyszałem za sobą znajmy mi i irytujący głos .
-Serrano , zabezpieczasz się przed psami ? - zapytał z wyraźnym rozbawieniem w jego głosie , nie musiałem się nawet odwróci , bo dobrze wiedziałem do kogo należy .
- Chronię też tyłek chłopaków i twój zasrany też , więc może trochę szacunku ? Hmm ? A teraz spierdalaj , Bieber - warknąłem wyraźnie nie zainteresowany rozmową z nim , nie zadałem sobie nawet trudu by w ogóle się do niego odwrócić .
-Myślałem , że ci przeszło  - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy .
Mimo , że razem pracujemy i załatwiamy interesy to myślę , że poza tym nie mamy sobie nic do powiedzenia - starałem się mówić normalnym tonem by nie wdać się w bójkę .
-Cokolwiek , Serrano - powiedział .
-Pieprz się .
-Ooo ... Pieprzyć to ja będę twoją siostrę jak tu przyjedzie - powiedział trzymając ręce skrzyżowane na piersi , a na jego twarzy widniał chytry uśmieszek .
Natychmiast odwróciłem się w jego stronę i posyłając mu wściekłe spojrzenie . Cała złość w tym momencie się teraz we mnie gotowała i była gotowa by wyjść ze mnie i zabić tego skurwiela . Mimo że byłem jednym z najniebezpieczniejszych osób - tak ja on - w South Los Angeles , to każdy wiedział ,że zrobiłbym wszystko dla mojej siostry i nikt nie miał prawa powiedzieć o niej źle lub ją skrzywdzić , bo równało się to z okaleczeniem go . Bez namysłu podszedłem w jego stronę , złapałem go za ramiona i przygwoździłem do ściany . W tym momencie wyglądałem pewnie jak Hellboy . W efekcie złości na mojej szyi były widoczne pulsujące żyły , zaciśnięta szczęka , pociemniałe oczy ze złości , które wpatrywały się w niego z odrazą . Gdyby wzrok mógłby zabijać ten koleś wąchałby już kwiatki od spodu Nie mogłem opanować złości , więc w efekcie ponownie uderzyłem nim o ścianę .
-Słyszałem , że twoja siostra wraca o domu , tak ? Do kochającego brata ? - powiedział jakby w ogóle nie czuł bólu , który mu zadawałem , na jego twarzy widniał charakterystyczny dla niego uśmieszek .
-Lepiej ją zostaw , bo powyrywał te twoje krzywe nogi z twojego tyłka - zacisnąłem pięści i wymierzyłem jedną w jego prawy profil . Jego głowa tylko obróciła się w lewo po moim celnym trafieniu , po czym z powrotem wróciła na swoje miejsce tm razem z irytującym uśmiechem , który doprowadzał mnie do szału . Dał sobie działkę albo nasztachał się klejem , bo normalny człowiek już by leżał i zwijał się z bólu , ale nie .. śmiał się .
W ułamku sekundy role się odwróciły . Chłopak złapał mnie za ramiona i odwrócił , tak że to ja tym razem byłem przygwożdżony do ściany , a on górował nade mną .
-Złe podejście , Serrano - pokiwał przy tym przecząco głową i wydał przy tym dźwięk języka obijającego się o podniebienie po czym splunął .
-Myślałem , że obejdzie się bez tego .
Nagle z kieszeni swoich workowatych czarnych spodni wyciągnął broń , którą przyłożył do mojej skroni . Drugą ręką , która trzymała mnie za ramię przytrzymywała teraz moją szyję i lekko dusiła . Lewą ręką , w której trzymał pistolet , odbezpieczył ją co świadczyło , że w każdej chwili może strzelić .
-Jesteś pojebany - powiedziałem resztkami sił , bo dusił moje gardło .
W tej chwili do pokoju wparował John i odciągnął Justina ode mnie .
Wybił broń z jego ręki , po czym kopnął ją prosto pod ścianę .
-Stary wyluzuj - powiedział John . Justin próbował wyrwać się z uścisku Johna aż w końcu osiągnął to co chciał . Przejechał dłonią po swoich włosach i strzepnął z ramion swojej czarnej skórzanej kurtki niewidzialny pyłek . Wolnym krokiem podszedł do broni , która leżała na ziemi i podniósł ją , a następnie schował do kieszeni kurtki . Oblizał dolną wargę językiem i powiedział .
-Lepiej trzymaj siostrę przy sobie - wskazał na mnie palcem , uśmiechnął się chytrze i wyszedł z pokoju .
-Co to kurwa było , stary ?
- Jebany skurwiel - zirytowałem jego pytanie , po czym wyszedłem z pomieszczenia i zatrzasnąłem za sobą drzwi .
-KONIEC FLASH BACK--Zrobił to tylko żebyś się wkurwił , wie że jesteś porywczy ... tak jak on - powiedział Nick .
-Jeżeli chodzi o Carmen to tak , jestem porywczy - przerwałem - początkowo trzymałem kontrolę gdy z nim rozmawiałem , ale jak zaczął mówić o Carmen ... - ponownie przerwałem na myśl o tym co ten skurczybyk mógłby jej zrobić . Odwróciłem się od niego i kopnąłem pobliskie krzesło - Muszę ją ostrzec  dokończyłem siadając na krzesło i przejechałem palcami po swoich włosach .
-Jak ? Powiesz jej , że ma się trzymać z daleka od kolesia , który jest razem z tobą w gangu i macie na pieńku ? - zapytał .
-Możemy pominąć niektóre fakty , nie musi wszystkiego wiedzieć .. - mruknąłem bardziej do siebie niż do niego .
Nagle usłyszeliśmy dzwoniący telefon Nicka . Wyciągnął telefon z kieszeni spodni i przyłożył go do ucha .
-Co jest ? - powiedział do osoby , która była po drugiej stronie słuchawki .
-Jasne będę za moment - powiedział po paru sekundach ciszy .
Wymienili ze sobą jeszcze parę zdań Spoglądając na Nicka nie mogłem nic odczytać z jego twarzy . Przerwał połączenie i schował telefon do kieszeni swoich jeansowych spodni . Po paru chwilach ciszy wybuchnął śmiechem i powiedział .
-Spoko , jest okej - przerwał śmiejąc się - Chłopaki chcą się spotkać i pogadać , tak bez powodu - zaśmiał się - Szkoda , że nie widziałeś swojej miny , wyglądałeś jakbyś myślał , że jest jakaś robota do zrobienia albo jak coś by si stało .
-Co ?! Myślałem , że stało się coś ważnego , byłeś za poważny - również zaśmiałem się łapiąc najbliższą rzecz , która była najbliżej mnie , co okazało się być poduszką , wziąłem ją i trafiłem go w głowę .
- Na serio ? Chcesz się rzucać poduszką ? Jak jakaś baba ? - powiedział sarkastycznie .
Wzruszyłem tylko ramionami .
- Jasne - zaśmiał się - Wpadnij do nas później z Carmen jak przyjedzie - przerwał - poznamy ją - dokończył uśmiechając się przy tym .
-Nawet o tym nie myśl - popchnąłem go żartobliwie w ramię , śmiejąc się razem z nim .
- Co ? Na pewno nie mogła odziedziczyć po tobie wyglądu ogra - zaśmiał się Nick .
- Serio ? Ogr ? Ktoś w ogóle używa jeszcze  tego słowa ? - powiedziałem udając urażonego .
Uśmiechnął się - Do później - powiedział i pokazał dwa palce na znak pożegnania , po czym wyszedł z mojego domu . Mogłem usłyszeć tylko pisk opon jego samochodu .
Zacząłem zmierzać w stronę kanapy i usadowiłem się na niej wygodnie , po czym położyłem swoje ręce za głowę i oblizałem swoje suche usta . Nie wiedziałem jak mam powiedzieć Carmen , że wciąż jestem w gangu The Raiders i wciąż robię to co robię .
Mam związek z zabójstwami , narkotykami , bronią i innymi przestępstwami . Gdy miałam 15 lat obiecałem jej , że skończę z tym wszystkim . Nie miałem pojęcia czy mi uwierzył czy nie , bo bardzo często nie dotrzymuję obietnic , które składam . Nie można po prostu odejść i zostawić to co zacząłeś , bo gdy decydujesz się raz na o to co robisz , to robisz to do końca życia , do końca będziesz w niebezpieczeństwie razem ze swoją rodziną i bliskimi . Miałem dokładnie szesnaście lat kiedy zdecydowałem , że chcę wstąpić do The Raiders .
Mamy nie było w domu , taty tak samo , jak o tych czas . Był ciągle w tej jego trasie , wracał do domu raz na jakiś czas , później nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu .Od jakiegoś czasu tylko do mnie dzwoni , tak samo jak do mamy i Carmen . Nie mam pojęcia dlaczego po prostu wyjechał i nas zostawił . Próbował tłumaczyć , że pojechał pracować , robić cokolwiek by zarobić , jednak nie robił nic . Musiałem więc jakoś utrzymać siebie i Carmen , w okolicach gdzie mieszkam nie ma żadnej sprawiedliwej pracy , więc pozostało tylko to .
Moje rozmyślanie przerwało dobijani się kogoś do drzwi .Od razu zerwałem się na równe nogi . Podbiegłem do nich , otworzyłem je i ujrzałem Carmen całą obładowaną swoimi torbami .
_________________________________________________________
Heej . ;] Więc pojawił się drugi rozdział , który na na pewno ma więcej emocji niż poprzedni .Jak widać pojawił się też Justin , w prawdzie tylko we flash back , ale jest . ;]
Ps2 - Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział , w tym tygodniu raczej na pewno nie , bo wyjeżdżam na wakacje i nie mam zamiaru spędzać całych dni przed laptopem . Postaram się jakoś w pod koniec następnego tygodnia , choć nic nie obiecuję . Jeżeli rozdział nie będzie długo dodawany to myślę , że od razu albo dzień po dniu otrzymacie dwa w ramach wynagrodzenia . ;)
Zachęcam do komentowania bloga , bo to motywuję mnie do dalszej pracy oraz podawania bloga dalej , bo nie dużo osób to czyta .;]
|Sophie.
Ask.
http://ask.fm/AgusiaxD
TT - @Just_Sophie_

2 komentarze:

  1. Zauważyłam, że nie masz zwiastunu.
    Jeśli go chcesz, zapraszam do nas !
    Zamów u Kadu, a na pewno nie pożałujesz ;)
    Zapraszam mania-zwiast.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Urwać w takim momencie.. torturujesz mnie xD Nie mogę doczekać się kolejnego.xx

    OdpowiedzUsuń