piątek, 23 sierpnia 2013

7.Good Factory.

-Zdążyłam to zauważyć , masz mi coś jeszcze do powiedzenia ?
-Jesteś tutaj nowa , pojawiłaś się tutaj znikąd , skąd mamy pewność , że z nimi nie współpracujesz ? - podejrzliwie zaczął mi się przyglądać. Zmarszczyłam swoje czoło i nie mogłam uwierzyć w to , co przed momentem do mnie  powiedział.
-Nie zdradziłabym swojego brata - powiedziałam wyraźnie i stanowczo.
-Niektóre siostry to prawdziwe suki i dziwki.
Nie powiem , że te słowa mnie zraniły , bo tak naprawdę to czułam się jakby ktoś wbił nóż w moje serce i wywiercił ogromną dziurę w nim. Mimo , że był dla mnie obcą osobą jego słowa i tak mnie uderzyły.
Spuściłam swoją głowę , a moje oczy chciały wypuścić łzy , których nie potrafiły ich utrzymać , bo było ich za dużo , ale wreszcie zwalczyłam chęć rozpłakania się i podniosłam głowę do góry.
-Nie znasz mnie , więc nie nazywaj mnie dziwką , ani suką - oblizałam swoje usta i wbiłam wzrok w jego ogromne ciemne oczy.
-Gówno mnie to obchodzi , nie ufam ci - wzruszył ramionami jakby nigdy nic - Jak dla mnie narazie jesteś suką.
Zacisnęłam swoje usta w cienką linię i na moment zamknęłam swoje oczy , mając nadzieję , że to w czymś pomoże , może zniknie albo coś , ale kiedy je otworzyłam - rozczarowałam się , bo nadal tam siedział.
-Narazie ?'' Znamy się'' od dziś - uniosłam dłonie do góry i w powietrzu zrobiłam znak cudysłowia - A ty bezpodstawnie nazywasz mnie suką ?
-Mówiłem ci , że cię nie znam , nie wiem do czego jesteś zdolna.
Zrzuciłam koc ze swoich nóg i wstałam ,wzięłam swoją bluzę i podeszłam do stolika  , wzięłam z niego paczkę papierosów i wrzuciłam ją do kieszeni swojej  bluzy , miałam zamiar wyjść stąd jak najszybciej i odreagować.
-Gdzie idziesz ? - usłyszałam głos Justina za sobą.
-Muszę zapalić - powiedziałam nie odwracając się w jego stronę i szybko zbiegłam po schodach do ogromnego i zimnego pomieszczenia , otworzyłam drzwi od budynku i wyszłam z niego. Od razu poczułam jak zimne wieczorne powietrze uderza w moje ciało i tym samym przyprawiło je o dreszcze i gęsią skórkę. Stałam chwilę w miejscu z ramionami skrzyżowanymi na piersi i wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo nade mną. Po paru minutach zanurkowałam ręką w kieszeni bluzy i wyciągnęłam z niej dobrze mi znaną paczkę papierosów , z której wyciągnęłam peta.  Włożyłam go między swoje wargi i zapaliłam , przytrzymałam go między środkowym , a wskazującym i mocno i porządnie się zaciągnęłam , tak jakbym to robiła po raz ostatni i chciałam zapamiętać smak nikotyny.
Dym wypełnił cały mój organizm i pozwoliłam mu nade mną zapanować.  Przez chwilę przytrzymałam dym w płucach , po czym odchyliłam głowę do tyłu i wypuściłam perfekcyjne białe kółeczko. Zaciągnęłam się tak samo raz , drugi , trzeci , zanim zdążyłam zauważyć paliłam już trzeciego papierosa.
Znacznie częściej palę odkąd tutaj jestem.
Pomyślałam i kopnęłam jakiś kamyk przed sobą , oparłam się o ścianę za mną.
Wzięłam peta ponownie do ust i zaciągnęłam się po czym powoli wypuściłam dym , tym razem normalnie.
Nagle zagrzmiało , a jasny błysk pojawił się na niebie , coś czułam , że będzie dziś burza.
Kilka metrów ode mnie zauważyłam jakąś starą ławkę pomyślałam , że po co mam stać jak mogę siedzieć. Podeszłam do niej i usiadłam się na jej oparciu.
Pochyliłam się i oparłam się łokciami o swoje kolana , po czym ponownie się zaciągnęłam.
Niespodziewanie uderzył we mnie zimny wiatr , który ponownie przyprawił mnie o dreszcze , to dziwne spotykać takie chłodne noce w Los Angeles o tej porze roku.
Usłyszałam jakieś szuranie i szelesty za mną , ale postanowiłam to olać.  Z nudów wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam godzinę - 01:05.
Dobrze wiedzieć.
Nagle poczułam jakieś ciepło za sobą nie wiadomo skąd i dlaczego. Lekko odwróciłam głowę w prawo i zauważyłam Justina , który wszedł na ławkę i usiadł się obok mnie na oparciu tak samo jak ja.
-Mogę ? - wskazał brodą na paczkę papierosów , którą trzymałam w ręku, skinęłam tylko głową i podałam mu paczkę , z której wyciągną to co chciał , włożył go między usta , zapalił i zaciągnął się.
W chwili kiedy palił swojego papierosa i patrzył na jakiś punkt przed sobą , ja obserwowałam jego lewy profil. Dopiero teraz zauważyłam , że miał cerę bez skazy i bardziej zadbaną niż niejedna dziewczyna ,usta były blado różowe i kształtem przypominały serce , a jego kości policzkowe były idealne. Miał delikatny zarost na twarzy , ale można było go  tylko zobaczyć jeżeli się dobrze przyjrzymy. Każda dziewczyna zazdrościła mu pewnie długości jego czarnych i wyrazistych rzęs. Zauważyłam też niezliczoną ilość pieprzyków na jego twarzy i zaczęłam je liczyć , kiedy doszłam do dziesięciu , odezwał się.
-Patrzysz na mnie - włożył papierosa do ust , zaciągnął się i wypuścił dym po czym spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
Odwróciłam wzrok od niego - Patrzyłam na gwiazdy - broniłam się.
-O ile dobrze wiem to chyba są na górze - wskazał palcem na niebo - a nie siedzą obok ciebie.
-Przyszedłeś tu żeby znowu się kłócić ?
Między nami na parę sekund zapadła cisza , Justin spuścił głowę między swoje ramiona i wziął oddech , podniósł głowę i ponownie na mnie spojrzał.
-Słuchaj - zaczął - Nie miałem na myśli tego co powiedziałem tam na górze.
Spojrzałam na niego podejrzliwie , a na moje usta wkradł się lekki uśmieszek.
-Czyżby Bieber mnie przeprosił czy , źle zrozumiałam ? - droczyłam się.
-Raczej źle zrozumiałaś.
Spojrzałam na niego , a kiedy nic nie powiedział , po prostu wstałam z miejsca i odeszłam.
-Poczekaj - wymamrotał cicho pod nosem , ale wystarczająco głośno bym mogła go usłyszeć.
-Co ? - przyłożyłam ręce do ucha i udawałam , że nie dosłyszałam.
-Powiedziałem , żebyś poczekała.
Skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam na jego reakcje.
-Chodź tutaj - poklepał miejsca obok siebie , na którym przed momentem siedziałam.
Zrezygnowałam.
Opuściłam dłonie wzdłuż swojego ciała i zaczęłam iść w jego stronę , a na jego twarzy pojawił się zachęcający uśmiech.
-Nie chciałem tego powiedzieć i nie myślałem o tobie - zaczął kiedy zajęłam miejsce obok niego - Nie powinienem tak mówić , bo cię nie znam.
-Przeprosiny ? - popatrzyłam na niego pytająco.
-Po prostu źle się z tym czułem.
-Dobra. Przeprosiny przyjęte - zaśmiałam się z tego jak próbował się tłumaczyć.
-Tak poza tym to masz fajną koszulkę - powiedział po paru chwilach ciszy i uśmiechnął się.
-Dzięki. Wiesz Sam powiedziała , że mogę sobie wziąść z szafki, no to... - przerwał mi.
-Jest moja.
Wytrzeszczyłam oczy na wiadomość jaka do mnie dotarła , a moje usta uformowały się na kształt litery 'o'. Spojrzałam na nią pośpiesznie na mając bladego pojęcia co innego mogłabym zrobić.
Z ust Justina wydobył się chichot , pewnie rozbawiła go moja reakcja i to jak w tej chwili się zachowywałam - wcale mu się nie dziwię.
-Ammm...- nie wiedziałam co mam z siebie wydusić - Przepraszam , ja naprawdę nie wiedziałam , że jest Twoja , po prostu ... - nie wiedziałam jak skończyć to zdanie i zaczęłam następne - Zaraz ci ją oddam , ale ja naprawdę ... - ponownie mi przerwał kiedy otworzyłam moje usta , ale nie wydobyło się z nich żadne słowo.
-Okej , nie ma sprawy. Po prostu możesz mi ją oddać - przerwał oblizując swoją dolną wargę - Teraz - położył wyraźny nacisk na to ostatnie słowo.
-Jasne. Nie ma sprawy  - złapałam za dwa końce koszulki i już miałam ją podciągnąć do góry i zdjąć , ale uświadomiłam sobie , że po tym mam tylko bieliznę. Dotarło to do mnie.
Dupek.
Wiedział , że byłam zakłopotana i zawstydzona faktem , że przez przypadek wzięłam to cholerną koszulkę i założyłam ją na siebie. Wykorzystał ten moment , bo wiedział , że nie odmówię i będę musiała mu ją oddać.
-Zboczeniec - wymamrotałam pod nosem i spuściłam głowę w dół ze wstydu przez moją własną głupotę.
-Co ? Ja ? - wskazał palcem na siebie udając zaskoczonego i urażonego - masz jeszcze pod tym majtki i stanik , więc o co chodzi ? - zaśmiał się.
Postanowiłam się z nim trochę podroczyć i pokazać , że ja też potrafię się bawić w tą grę.
-Skąd wiesz , że mam na sobie bieliznę ?
-Nie wierzę ci - powiedział , a teraz na jego twarzy malowała się powaga.
-Nie bądź taki pewien - odgarnęłam włosy z lewego ramienia za plecy.
-Kłamiesz.
Posłałam mu spojrzenie , które mówiło "Na serio ? '' i wywróciłam na niego oczami.
-O ile dobrze pamiętam to nie zaglądałeś mi pod bluzkę - posłałam mu swój uśmiech.
-Jesteś pewna , że zasłoniłaś rolety w łazience ? - łobuzersko się uśmiechnął i podniósł jedną brew do góry.
Nie może być.
Na mojej twarzy pojawiło się zaniepokojenie , a oczy wpatrywały się w jeden punkt przede mną dopóki nie przeniosłam wzroku na chłopaka.
-No właśnie - zaśmiał się.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez chwilę w ciszy , kiedy zagrzmiało nad nami.
Burza - pomyślałam.
Oboje podnieśliśmy głowy , ku górze by móc spojrzeć na niebo , jednak zanim zdążyliśmy coś powiedzieć lunął na nas deszcz.
Justin zaczął biec do domu , był już w połowie drogi kiedy zauważył , że ja nadal tam siedzę i śmieje się. Zatrzymał się i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co Ty robisz ? - zaśmiał się.
-I tak jesteśmy już cali mokrzy , więc po co biec ?
Nadal siedziałam i wpatrywałam się w niebo , z którego padał deszcz.
-Carmen , choć ! Przeziębisz się.
-Wyluzuj.
Wywrócił oczami i zaczął zmierzać w moją stronę, po kilki chwilach stał przede mną.
-Chodź- powiedział , a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Od padającego deszczu jego włosy , które niedawno miał zaczesane i postawione do góry teraz opadły mu na czoło , a krople deszczu spływały po jego skroni i nosie. Kątem oka zobaczyłam , że cały jego T-shirt był przemoczony i opinał się na jego brzuchu , przez co mogłam zobaczyć jego umięśniony tors.
-Nie.
-Chodź - powtórzył bardziej stanowczo.
-Bo co ?
Uśmiechnął się łobuzersko , podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię. Automatycznie zaczęłam krzyczeć i uderzać w niego pięściami , ale nic to nie dawało , bo szedł dalej jakby nigdy nic , tylko bardziej wzmocnił uścisk wokół mnie.
-Puść mnie ! - krzyknęłam i dalej uderzałam go pięściami , a niektóre cisy padały na jego pupę.
-Dobrze , dobrze - zachichotał , poklepał mnie po mojej pupie i niósł dalej.
Kiedy przestałam go uderzać , bo stwierdziłam , że to nie ma sensu , byłam twarzą w twarz z jego tyłkiem. Zachichotałam na to co widziałam przed sobą. Był niezły.
-Dziękuję - zaśmiał się , nawet nie zauważyłam , że powiedziałam to na głos , zaczerwieniłam się , ale nie mógł mnie zobaczyć - na szczęście.
-Powiedziałam niezłe , co znaczy , że widziałam lepsze - broniłam się.
-Kompromitujesz się - zachichotał i po paru krokach ustał przed schodami i razem zaczęliśmy po nich iść. Zauważyłam , że obczajał mój tyłek , na co uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Podoba ci się to co widzisz ? - powiedziałam uśmiechając się i spoglądając na niego.
-Co ? - podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie.
-Patrzysz na moją pupę.
-Wiesz ... jeśli się z tobą zadaję muszę wiedzieć , czy to dobra fabryka - oblizał wargi i uśmiechnął się.
-Co ? - uśmiechnęłam się i zmarszczyłam brwi.
-Czy masz wszystko na miejscu - wzruszył ramionami jakby to była normalna rozmowa.
-Ahaaa - przeciągnęłam - I jak ?
- 7 na 10.
Popatrzyłam na niego zdezorientowana - Co proszę ?
-Trochę idiotycznie, nie sądzisz? 7 z 10 ? - dokończyłam.
-Widziałem kawałek , zmienię ocenę jak zobaczę cały - łobuzersko się uśmiechnął.
Wywróciłam oczami i zanim zauważyłam byliśmy na górze.
-Dasz mi jakąś koszulkę ?
-Woah , woah. Trochę nie za szybko żeby chodzić w moich ciuchach ? -zachichotał.
-Nie powiedziałam , że chcę twoją , idioto - zaśmiałam się - Nie mam swoich ubrań.
-Czekaj , zaraz coś przyniosę - powiedział i wyszedł.
W między czasie ściągnęłam koszulkę i owinęłam się kocem , bo to była jedyna możliwa rzecz , a Justin ponownie pojawił się w pokoju z niebieską koszulką w ręku. Zaśmiał się.
-Daj koszulkę - wyciągnęłam rękę , a drugą przytrzymałam koc , aby nie spadł , bo miałam po tym tylko bieliznę.
Znacząco uniósł jedną brew w górę - Co będę z tego miał ?
-Żartujesz sobie ? - przerwałam - Daj mi tą cholerną koszulkę !
-Nie dam ci mojej koszulki za nic - uśmiechnął się i skrzyżował ręce na piersi.
-Co chcesz ? - powiedziałam i położyłam dłoń na biodra.
Podniósł swój palec i górę. Przekręcił głowę , tak abym mogła zobaczyć jego prawy profil i położył na nim palec , sugerując że chce całusa.
-Nie.
-Więc pożegnaj się z koszulką - pomachał mi i miał zamiar wyjść , ale go zatrzymałam.
-Najpierw koszulka - targowałam się.
-Nie wierzę ci.
-Zawsze dotrzymuję obietnic.
Chwilę nad tym myślał , ale w końcu się zgodził i rzucił we mnie koszulką.
Pokazałam mu palcem , że musi się odwrócić , bo mam zamiar założyć koszulkę.
Westchnął , a na jego twarzy pojawił się grymas , ale odwrócił się.
Pośpiesznie również odwróciłam się od niego i szybko założyłam koszulkę , kiedy już to zrobiłam poczułam jak czyjeś ciepłe ramiona obejmują moją talię.
-Mmmmm -mruknął przy mojej szyi- Czyżby brak stanika , kotku?
- Justin – powiedziałam starając się nie jęknąć, ale nie wyszło.
Przysunął swoją miednicę do mojej pupy. Teraz, przez jego spodnie, mogłam wyczuć coś twardego , a mówiąc coś wiecie co mam na myśli.
-Teraz chcę swoją część obietnicy - mruknął.
Odwrócił mnie  i przycisnął do siebie , a jego ręce zjechały trochę niżej.
Przygryzłam swoją górną wargę i powoli przysunęłam się do jego prawego policzka. Moje usta już prawie dotknęły jego policzka , kiedy Justin nagle się odwrócił , a nasze usta razem styknęły się ze sobą. Poczułam w swoim brzuchu przyjemne ciepło, które chciałam , żeby trwało jak najdłużej , ale szybko odsunęłam się od niego , bo bałam się że to może zajść za daleko.
Justin uśmiechnął się lekko i popatrzył na mnie.
-Tego nie było w umowie- mruknęłam.
Lekko przygryzł swoją dolną wargę , puścił moją talię i odsunął się.
-Zapomniałem ci powiedzieć , że mi się nie ufa - uśmiechnął się i wyszedł z salonu.
Zła tupnęłam nogą w podłogę jak małe dziecko , które nie dostało zabawki. Byłam zła sama na siebie , za to że do czego doszło i że do tego dopuściłam.
Podeszłam do kanapy i położyłam się na niej i przykryłam kocem.
Jednak nie mogę zaprzeczyć , że mi się to nie podobało , w zasadzie to było tylko cmoknięcie , ale poczułam nalot motylków , które w mgnieniu oka zawładnęły moim brzuchem , kto wie jak by się to skończyło gdyby tego nie przerwała.
Co ty pierdolisz ?!
Pomyślałam i potrząsnęłam głową żeby pozbyć się tych myśli , zamknęłam oczy i zapadłam w błogi sen.
________________________________________________________
Taak wiem - zawaliłam . Rozdział miał być we wtorek , ale naprawdę nie miałam weny , nie wiedziałam co mam pisać , a ten rozdział napisałam w dwa dni. 
Bardzo przepraszam za to i za błędy również , bo na pewno są.
Taak sobie myślałam , że szczerze to nie ma sensu żeby to dalej prowadzić , w ostatnim poście nie było żadnych komentarzy , wiem że dopiero zaczynam , ale nawet jednego , naprawdę ?
Rozsyłam linki , proszę o udostępnienie jak głupia , ale to nic nie pomaga . ;/
|Sophie.


3 komentarze: