Instynktownie przyłożyłam dłoń do ust próbując stłumić łzy , które chciały się wydostać na powierzchnię.
Szybko otarłam słony płyn , które prawie spłynął po moich policzkach , nie dając mu zajść za daleko.
-Zadzwoń do Nicka - wymamrotał pod nosem trzymając się za miejsce pod obojczykiem.
-Co?! Nie! Najpierw musimy zadzwonić po karetkę! - wykrzyczałam , zmierzając w stronę telefonu.
-Nie możesz.
-Pojebało cię?! Chcesz się wykrwawi na śmierć?!
-I co im powiesz? Na pewno spytają jak do tego doszło , a co ja im powiem? - przerwał na moment biorąc głęboki oddech - Zostałem dźgnięty nożem - ponownie przerwał. Postanowiłam siedzieć cicho i dać mu wyjaśnić jak to się stało.
-Pamiętasz jak zadzwonił do mnie telefon w magazynie?-zapytał spoglądając na mnie , na co ja tylko skinęłam głową , tym samym prosząc by kontynuował dalej.
-Zadzwonił do mnie Emmet, chciał mi powiedzieć o The Raiders ... - spojrzałam na niego pytająco próbując sobie przyswoić to wszystko co mi powiedział , jednak nie byłam w stanie nic zrozumieć.
-The Raiders wyjechali z Los Angeles parę miesięcy temu , kiedyś oni tutaj rządzili - zaśmiał się , pewnie wspominając tamten moment - ale pojawiliśmy się my i pokonaliśmy ich - przerwał oblizując swoje spierzchnięte usta - A teraz najwyraźniej wrócili.
-Dlaczego? - wyszeptałam.
-South Los Angeles i Compton to dwa najbardziej niebezpieczne miejsca w LA. Kiedyś oni rządzili tym miastem , mieli władze nad wszystkim. Nawet policja ich się bała , dlatego nie przyjeżdżają ani nie interweniują w południowych częściach Los Angeles. Handlowali narkotykami , prawie codziennie wdawali się w strzelaninę , ale policję to nie obchodziło. Bali się przekroczyć granicę Południowego Los Angeles , bo to tak na prawdę równało się z ich śmiercią , woleli pozwolić by umierały niewinne dzieciaki i ludzie niż ruszyć swoje zasrane dupy.
Ryan wyraźnie zauważył moje zdezorientowanie , ale zanim coś powiedział prawie upadł na ziemię , ale szybko złapał się za kuchenny blat. Jak najszybciej do niego podbiegłam i pomogłam mu się podnieść. Złapałam go go pasie i przycisnęłam do siebie by łatwiej było mu iść ,a on przewiesił swoją rękę zza moją szyję. Powoli zaczęliśmy zmierzać do kanapy i która stała blisko drzwi frontowych , powoli pomogłam Ryanowi na niej usiąść. Ponownie poszłam do kuchni , podeszłam do kuchennej szafki , wyciągnęłam z niej szklankę i napełniłam ją wodą mineralną , po czym zaniosłam ją Ryanowi.
-Gdzie jest twoja komórka?
Wyciągnął ją z tylnej kieszeni swoich jeansów i podał mi ją. Od razu wybrałam numer Nicka i przyłożyłam telefon do ucha. Po trzech sygnałach usłyszałam głos.
-Siema ,stary. Co jest? - powiedział Nick. W tle mogłam usłyszeć jakieś rozmowy i śmiech.
-Hej tu Carmen... - nie zdążyłam dokończyć ,a Nick już mi przerwał.
-Carmen? Czemu zdzwonisz z telefonu Ryana ? Znaczy nie zrozum mnie źle , ale stało się coś ? - zapytał z wyraźnym zmartwieniem w głosie.
-Ktoś uderzył Ryana nożem - powiedziałam szybko przygryzając swoją dolną wargę i popatrzyłam na Ryana siedzącego na kanapie w przedpokoju.
-Kurwa...Jest możliwość żebyście tutaj przyjechali ? Do magazynu ?
-Jeszcze go nie opatrzyłam. Jestem w domu od paru minut.
-Mocno krwawi ?
Podeszłam do niego i podciągnęłam jego koszulkę do góry , która była prawie cała zaplamiona krwią .
-Trochę bardzo.
-Dobra. Masz jakiś bandaż albo gazę?
Zaczęłam się zastanawiać przez chwilę , ale nic nie wymyśliłam. Nie wiedziałam gdzie coś jest , bo nie było mnie tutaj dobre parę lat. Spojrzałam na Ryana , otworzyłam swoje usta i chciałam zapytać o potrzebne rzeczy , ale mnie wyprzedził.
-Pierwsza szafka w salonie - powiedział dość cichym tonem. W domu nie było nikogo oprócz nas , a ja stałam w małej odległości od niego , więc musiał usłyszeć moją rozmowę przez telefon z Nickem.
Od razu poszłam do salonu , otworzyłam szufladę , o której mówił Ryan i wyciągnęłam z niej gazę i bandaż.
-Masz ? - zapytał Nick.
-Yhym.
-Teraz przyłóż gazę do rany i zabandażuj.
Wróciłam do przedpokoju , podeszłam do chłopaka , pomogłam ściągnąć mu koszulkę przez głowę i wykonałam polecenie , tak jak kazał mi Nick. Chwilę to trwało , ale w końcu mi się udało.
-Zrobione - przerwałam - jesteście w magazynie , tak ?
-Tak. Gdy będziesz jechała postaraj się żeby nikt Was nie zauważył , okej ?
-Jasne , ale dlaczego?
-Po prostu nie ryzykujcie , dobra ? Będziemy na Was czekać.
-Okej. Do później - po tych słowach rozłączyłam się i wrzuciłam telefon Ryana do kieszeni swoich spodni.
Złapałam swoją jeansową kurtkę z wieszaka i zarzuciłam ją na siebie. Chciałam pomóc wstać Ryanowi z kanapy , ale kiedy wyciągnęłam ku niemu ręce posłał mi spojrzenie , które mówiło ' Pojebało cię?!'.
-Wyluzuj , zostałem tylko dźgnięty nożem. Potrafię chodzić - zaśmiał się , no co ja wyszczerzyłam oczy.
-Tylko dźgnięty nożem ?! - przerwałam patrząc na niego , a moje oczy prawie wypadły z oczodołów - Czy ty jesteś poważny ?! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
-Przestań. To nie pierwszy raz. Jasne , na początku trochę zasłabłem , ale nie róbmy z tego jakiejś katastrofy - po tych słowach wziął swoją skórzaną kurtkę i założył na siebie , po czym wyszedł przez frontowe drzwi , a ja za nim.
Zanim miał szanse dojść do samochodu od strony kierowcy , wyprzedziłam go i otworzyłam drzwi.
-Ja prowadzę - powiedziałam stanowczo , nie mając ochoty się z nim kłócić. Nie mógł prowadzić samochodu w tym stanie , tym bardziej , że nie mamy zwracać na siebie najmniejszej uwagi.
-Jak chcesz - wywrócił oczami.
*
-Jak rana ? - zapytał John , który czekał na nas przed magazynem.
-Mogłoby być gorzej- Ryan tylko wzruszył ramionami , na co ja wywróciłam oczami.
-Dobra. Wejdźcie do środka , wszyscy już tam są. Musimy poważnie pogadać , a schowam twój samochód - John wskazał na mnie , bo to właśnie moim samochodem tutaj przyjechaliśmy - jakby coś.
Skinęłam głową i skierowałam się razem z Ryanem w stronę głównych drzwi. Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam je.
-Co jest ? Jak się czujesz ? - Ryan od razu został zasypany pytaniami przez dziewczyny , gdy przekroczyliśmy próg budynku , a ja zostałam nie zauważona.
I dobrze.
Nie zrozumcie mnie źle , po prostu nie lubię być w centrum uwagi. Gdy wszyscy na Ciebie patrzą i zadają pytania , próbując nawiązać jakąś rozmowę , a tak na prawdę wygląda to jak flaki z olejem.
To strasznie niezręczne i frustrujące.
W między czasie do pomieszczenia wrócił John.
-Dobra siadajcie - Nick wskazał na kanapy przed nami .
Zajęliśmy miejsca. Ja między Sam i Kelsey , Ryan obok Nicka i Johna , a Justin siedział na skórzanym fotelu.
-Kto to był ? - John od razu przeszedł do sedna sprawy.
-Emmet zadzwonił do mnie , chciał nas ostrzec , że The Raiders wracają do LA - Ryan zaczął wyjaśniać - pogadaliśmy parę minut , a gdy skończyliśmy wróciłem do samochodu , tam gdzie go zaparkowałem.
-I ? - Nick domagał się dalszej części historii.
-Odwróciłem się , bo usłyszałem , że ktoś mnie woła , a gdy już to zrobiłem - przerwał oblizując swoje wargi - Przede mną stał Dragon.
-Kto to ? - zapytałam ciekawa odpowiedzi i całkiem nie zorientowana w tym całym zamieszaniu , ale postanowiono mnie zignorować , tak jakby w ogóle mnie tu nie było.
-Wrócili ? - Nick zmarszczył brwi.
-Taa - przeciągał Ryan - I tym razem chyba na dobre.
-Jak to na dobre ? Przecież ich już stąd wyjebaliśmy - Justin odezwał się po raz pierwszy w ciągu tej rozmowy.
Szczerze ? To nie wiedziałam kompletnie nic. Postanowiłam teraz już nie zadawać pytań , bo i tak by mnie zignorowali , więc to nie ma sensu. Lepiej będzie jak porozmawiam z Ryanem później.
-Właśnie. Przecież nie mają tutaj nic. Nie mają tutaj po co wracać - powiedział John.
-Nie sądzicie , że to jest pojebane ?- Nick zmarszczył brwi - Praktycznie wyrzuciliśmy ich z Los Angeles. Było o nich cicho , niektórzy nawet myśleli , że umarli , wszyscy po jakimś czasie o nich zapomnieli , minęło kilka miesięcy i nagle wracają? Tak bez niczego ?
Kątem oka zauważyłam Justina , opierał się łokciami o kolana , był zamyślony i patrzył w podłogę , jakby to miało mu przynieść jakąś podpowiedź. Wreszcie podniósł głowę i powiedział.
-Chcą się zemścić.
-Gdyby byli choć trochę mądrzy nie wpakowali by się drugi raz w to samo gówno - Ryan popatrzył na niego.
-Racja - Justin klasnął w dłonie - Ile czasu minęło od tego ? Dziewięć , dziesięć miesięcy ? Mieli wystarczającą ilość czasu by ludzie o nich zapomnieli, a gdy już wszystko ucichło , wrócili ale tym razem silniejsi.
-Co masz na myśli ? - Nick pokręcił głową najwidoczniej nic nie rozumiejąc , tak jak ja.
-W ciągu tego czasu przygotowali się. Ułożyli sobie jakiś plan czy coś, a w najmniej odpowiednim momencie dla nas - zaatakują. Nie zdziwiłbym się nawet przysłaliby kogoś kto miałby obserwować nasz dom.
-Dobra. To co z tym robimy ? - John potarł dłonią swój policzek.
-Narazie nic. Będziemy rozglądać się po okolicy - Justin oblizał swoją dolną wargę - Od teraz gdy coś robimy myślimy głową , a nie dupą - spojrzał na każdego po kolei na co wszyscy skinęli głowami- Nikt nie oddala się zbyt daleko sam , a zwłaszcza wy - spojrzał na dziewczyny i na mnie - Zrozumiano ?
Powoli skinęłam głową , w tym samym momencie co Sam i Kelsey i spuściłam głowę w dół , zaczynając bawić się swoimi palcami.
-Dziś prześpicie się tutaj , tak będzie najbezpieczniej - Nick wskazał na mnie i Ryana.
Powoli wszyscy zaczeli wstawać ze swoich miejsc i rozchodzić się do swoich '' pokojów'' , a ja nadal siedziałam.
Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu z grymasem na twarzy.
Oni sobie kurwa żartują , że mamy tutaj spać ?!Wszyscy zaczęli kierować się w stronę kręconych schodów , które były za mną , a ja dalej siedziałam.
-Idziesz ? Sam zwróciła się do mnie , która stała już na połowie schodów.
-Yhym. Jasne - wstałam z kanapy i zaczęłam iść za nią kierując się kręconymi schodami.
-Wow-wydusiłam kiedy już weszłyśmy na górę.
-Chyba nie myślałaś , że mieszkamy tam na dole , w magazynie.
O ironio.
Podłoga wyłożona ciemnym drewnem , ściany pomalowane na czerwono , telewizor plazmowym , kino domowe , skórzane kanapy i fotele , barek z alkoholem , a przy nim dwa barowe krzesła i ogromne okno od podłogi do sufitu , które ukazywało widok na niewielki las i jezioro za budynkiem.
-Nie skąd taki pomysł ? - uśmiechnęłam się do niej.
-Na dole jest jak jest , a na piętrze zrobiliśmy mieszkanie. Nikt nawet nie pomyśłi , że tutaj mieszkamy - Sam wzruszyła ramionami - Psześpisz się w ... - przerwałam jej.
-Mogę spać na kanapie w salonie - uśmiechnęłam się.
- Na pewno ?
-Taa. Jest tu telewizor , wygodna sofa - poklepałam ją - I tak pewnie nie zasnę - wzruszyłam ramionami.
Co dziś wszyscy mają z tym wzruszaniem ramionami ?
-Okej. Przyniosę ci jakiś koc i poduszkę - już miała po nie iść , ale jeszcze odwróciła się w moją stronę - Jakbyś chciała wziąść prysznic czy coś to możesz wziąść z szafki jakieś ubrania , ręczniki czy coś czego będziesz potrzebowała ,a łazienka jest na końcu korytarza - wskazałam palcem na wąski korytarz.
-Dzięki - uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Nie ma sprawy - odwzajemniła uśmiech i zaczęła iść - według mnie - do swojego pokoju.
Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu , wolnym krokiem podeszłam do okna i zaczęłam wpatrywać się w przestrzeń przed sobą.
Spojrzałam na zegarek , który stał na komodzie obok mnie i była już 23:30 , a ja padam na twarz.
Wzięłam ze sobą torebkę , którą wcześniej położyłam na sofie - na całe szczęście miałam w niej wszystko co było potrzebne w takich właśnie sytuacjach - i zaczęłam kierować się w stronę łazienki.
Otworzyłam drzwi , po czym zamknęłam je za sobą i zakluczyłam. Położyłam swoją torbę na białej szafce obok prysznica i ściągnęłam swoje ubrania razem z bielizną. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek , pozwalając ciepłej wodze spłynąć po moim ciele i jednocześnie rozluźnić każdy mój mięsień. Zaczęłam namydlać swoje całe ciało , po czym spłukałam je ponownie wodą i to samo zrobiłam z włosami. Wyszłam z wanny i wzięłam dwa najbliższe ręczniki , który był obok mnie. Jeden owinęłam swoje ciała o drugim zaczęła suszyć włosy. Podeszłam do szafki , o której mówiła Sam , wyciągnęłam z niej biało-niebieską koszulkę na ramkach , na której pisało 'Jordan' i widniał numer '23'. Najpierw założyłam na siebie bieliznę i koszulkę , która sięgała mi do połowy ud i ledło co zakrywała tyłek , a później zaczęłam rozczesywać swoje jeszcze mokre włosy i związałam je w niechlujnego koka na czubku głowy. Wyszłam z łazienki i poszłam do salonu. Gdy do niego weszłam zobaczyłam na sofie koc i poduszkę.
Samantha - pomyślałam i uśmiechnęłam się.
Owinęłam się kocem i usiadłam na kanapę , wzięłam pilota do ręki i włączyłam telewizor. Zaczęłam przeskakiwać po kanałach , aż natrafiłam na MTV gdzie akurat leciały powtórki 'Nieustraszonych'.
Innych obrzydza i przyprawia o odruch wymiotny to co inni ludzie potrafią zjeść czy zrobić , a ja należałam do tych dziwaków , którzy lubią ich oglądać i przy okazji się z nich pośmiać.
Świetny sposób na spędzenie wieczoru.
Akurat Kenny miał zjeść bycze jądra , a ja usłyszałam głos za sobą.
-Nieustraszeni? - usłyszałam chichot.
Odwróciłam się i zauważyłam nie kogo innego jak Justina.
-Taa ... - przeciągnęłam ziewając ze zmęczenia.
Po kilku sekundach zastanowienia pękłam i odezwałam się.
-Mogę cię o coś zapytać ?
-Chyba tak ? - zmarszczył brwi i usiadł na fotelu obok sofy. Na jego twarzy malowało się zdezorientowanie i na pewno się tego nie spodziewał.
-O co chodziło z tym wszystkim dzisiaj?
To pytanie męczyło mnie od tego czasu gdy zobaczyłam Ryana , który stał w kuchni , a z miejsca obok jego obojczyka wylewała się krew.
Miałam wrażenie , że to tylko początek tego wszystkiego co miało się wydarzyć.
-Szczerze? Ty i my wszyscy jesteśmy w naprawdę wielkim gównie , shawty.
Świetne ! :*
OdpowiedzUsuń